Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych L

20 341  
5   19  
Tutaj nie klikaj!Księga numer 50. A to oznacza ponad 500 historyjek traumatycznych opisanych i przeczytanych. To niewiarygodne, ale to także ponad 500 sposobów na zrobienie sobie kuku. Czytelnicy Joe Monstera jak widać także i w tym temacie wybitni są...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o niewypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

DRZEWOŁAZ

Było to jakieś 10 lat temu. Byłem jeszcze małym szkrabem, co to lubił łazić po drzewach. Znalazłem takie jedno, wysokie ładne drzewko. No nic, wejdę sobie na czubek. Wspinam się, wspinam... Wkrótce moja głowa jest wyżej niż drzewo. I trzask. Ułamała mi się gałązka pod nogą i zacząłem lecieć. Może nie do końca lecieć, bo trzymałem się drzewa i nogami i rękami.
Podczas mojej podróży w dół połamałem wszystkie gałęzie. Na rękach była tylko krew i kawałki kory. Na brzuchu też. Ale parę dni później wszystko było już ok. Poszedłem jeszcze raz do tego drzewa. Zostały tylko trzy gałązki na górze, reszta leżała na dole.

by Anonimek 

* * * * *

FRYZJER

Wydarzyło się to dokładnie na kilkanaście dni przed tym jak poszedłem do podstawówki, a więc kilka ładnych lat temu... Otóż tata zawsze obcinał mnie i moją siostrę własnoręcznie (można by rzec synchronicznie). Niestety mi ani mojej siostrze nigdy chyba się nie podobała fryzurka na Jasia. Więc zaraz po "postrzyżynach" poprosiłem siostrę młodszą o 3 latka żeby poszła ze mną do pokoju w celu poprawić fryzurę. Poprawiłem jej tak że miała grzywkę powiedzmy taką od bardzo króciutko do takich długich jak normalnie przy grzywkach bywało. Moja siostra jak się okazało miała o wiele bardziej bujną wyobraźnię... Otóż pamiętacie jak się zawsze rysowało w podstawówce domek? No taki z kwiatkiem w oknie, z dymiącym kominkiem itd.? A kojarzycie te firanki w tych domkach?! No to już wiecie jaką miałem grzywkę. To jeszcze nie koniec - bo najgorsze było to że w legitymacji szkolnej przez 8 lat miałem zdjęcie z taką firanką na głowie... To dopiero trauma.

by  Widget_SFOR

* * * * *

SKOK W GÓRĘ GODNY MISTRZA

W podstawówce na jednej z lekcji wf-u skakaliśmy w wzwyż. Pierwsze dwa skoki mi szły całkiem dobrze, przy trzecim strąciłem poprzeczkę. Przy drugiej próbie postanowiłem dać z siebie wszystko, tym bardziej, że widownie w 50% stanowiły dziewczyny. Po szybkim rozbiegu i wysokim skoku, przeskoczyłem nie tylko poprzeczkę ale i materac. Mój skok zakończył się hamowaniem na grubej betonowej ścianie. Potem straciłem przytomność, a kilka minut później trafiłem do szpitala. Okazało się, że na szczęście tylko mam pękniętą czaszkę. Nie zapomnę tego skoku do końca życia.

by Anonimek

* * * * *

HUCZNY SYLWESTER

Mięliśmy wtedy po 16,17 lat jedna z pierwszych domowych imprez sylwestrowych). Postanowiłem na balkonie porzucać petardami (show must go on!!) podpalam ucieszony, zamach ręką i pac ręka trafia na niezauważone dotąd sznurki do prania i petarda wpada do środka! Jeden kumpel spanikowany podbiega do niej, próbuje ją wyrzucić na zewnątrz i w tej samej chwili ona wybucha. Nic tylko mu współczuć bo całą noc był przygłuchawy.

by Anonimek

* * * * *

LIPNA ZABAWA

Taka bardzo lipna historia, a konkretniej chodzi o konar Lipy. Mieszkam obok szkoły, a naprzeciwko niej i mojego domu jest boisko do piłki nożnej. Położone jest ono w takim dołku, że z jednej strony połączeniem między bokiem boiska, a resztą terenu poza granicami boiska jest górka o nachyleniu około 80 stopni i wysokości ok. 2,5 metra. W pewnym miejscu u podnóża tej górki rośnie taka ogromniasta Lipa. Gdy miałam chyba 10 lat, jeden z jej konarów (ze 2 m) się nadłamał i zwisał ku ziemi tak, że stojąc na górce można było złapać za jego koniec. Wielu próbowało go oderwać, ale efekt był taki, że wyrobiło się miejsce złamania i można było wyginać konar na wszystkie strony. Towarzystwo przychodzące tam było bardzo pomysłowe, toteż szybko zrobiono użytek z wiszącego "kikuta". Zabawa polegała na tym, żeby stojąc na szczycie górki i trzymając się konaru skoczyć i oblecieć dookoła drzewa, zupełnie jak tarzan na linie, a na końcu wylądować gładko z powrotem na górce. I tak drzewko nawiedzane było przez kilka dni. W końcu i ja miałam swoją kolej (drzewo było tak popularne), więc trochę niepewna, stanęłam na górce. Z natury spokojne dziewczę ze mnie, ale skoro dwa razy cięższe chłopy się tam huśtały, to nic się nie powinno urwać. Pech chciał, że podczas lotu konar nie wytrzymał. Spadłam plecami na bardzo gruby i wystający korzeń. Wstałam i stwierdziłam, że nie mogę oddychać. Normalnie spanikowałabym, ale wtedy (do dzisiaj się temu dziwię) myślałam dosyć trzeźwo. Próbując nie zwracać na dławiące się ze śmiechu dzieciaki, które dopiero po chwili stwierdziły, że coś jest nie tak, wciągałam spokojnie, nie spiesząc się, głęboko powietrze, ale jakoś tak nie chciało wchodzić. Dziwnymi gestami nakazałam koledze, żeby mnie uderzał w plecy, ale nie pomagało. Dopiero po kilkunastu sekundach kiedy zaczynałam nabierać kolorków na twarzy, coś mi się odblokowało i złapałam oddech.

by Nedia

* * * * *

PŁONĄCE HISTORYJKI

Razem z sąsiadem zbieraliśmy namiętnie lat naście temu historyjki z gum Donald’s, postanowiliśmy porównać "zdobycze". Nie wiem dlaczego, ale nagle padł tekst: "podpalamy". A historyjki sobie na tapczaniku leżały... Buchnął płomień, tapczan zaczął się palić. W drodze straż już była...
Gdy przyszedł po mnie mój Tato, aby odebrać mnie od sąsiadów, jakoś nie reagował na moje wołanie "Tato-ratuj!" Do dzisiaj mu tego nie wybaczyłam. A tyłek od pasa bolał jak cholera.

by Tatmaj 

* * * * *

DWA CAŁKIEM NIEZŁE SPOSOBY NA POZBAWIENIE SIĘ KCUIKA

W wieku 4 lat, miałem rowerek z bocznymi kółkami i śmigało się po podwórku z kolegami. Jednemu z kolegów, spadł łańcuch, więc zabrałem się z jego starszym bratem o 2 lata (ode mnie o rok) za naprawę łańcucha. On trzymał rowerek, ja łańcuch nakładałem. Jak wiadomo łańcuch był napięty tak, że trzeba było lekko przekręcić pedałem aby wskoczył. No to mowie starszemu żeby pokręcił, a młodszy jego braciszek chciał być bardziej pomocny i wsiadł na rowerek i odjechał z kawałkiem mojego kciuka.

* * * * *

Tu już byliśmy trochę starsi (koło 12-13 lat), postanowiliśmy z kumplami zrobić sobie huśtawkę nad stawem. No i kumpel wpadł na pomysł żeby wziąć linę holowniczą z auta jego ojca (która niestety była rozciągliwa). Pierwszy i ostatni skok wykonał mój kolega, który rozpędził się i wyskoczył łapiąc linę rękoma, niestety tak niefortunnie, bo mu kciuk utkwił w oczkach tej liny, która siłą rzeczy się naciągnęła pod jego ciężarem i ucięła mu kciuka przy pierwszym zgięciu. Do dziś śmiejemy się z naszej głupoty.

I TRZECI RÓWNIEŻ PRZYJEMNY NA ZROBIENIE SOBIE DZIURY W RĘCE

Wiek, około 16 lat, zaczęliśmy się z kumplem (tym samym co stracił połowę kciuka) robić kolumny. Głośniki przygotowane, wszystko w środku na miejscu, kable wyprowadzone, końcowa faza montowania głośnika w kolumnie. Wziąłem wkręt do drewna, złapałem w palce, trzymam w miejscu w którym mamy go przykręcić. Kumpel wziął wkrętarkę, przycelował wkręt, i mu lekko zeszło przez magnetyczną końcówkę. Końcówka złapała wkręt i on ze swoim magicznym celem przykręcił mi palca do kolumny (tzn. skórę). Oczywiście że gorsze było wykręcanie. Przy wkręceniu byłem w lekkim szoku.

by Anonimek

* * * * *

STARY A GŁUPI

NIEOCENIONY I UKOCHANY TATUŚ WALDKA666 ZNÓW W AKCJI!


Dziś historia, która odbiła się traumą na mym wrażliwym, dziecięcym umyśle. Jakieś 4 lata temu moi rodzice postanowili wymienić cały system centralnego ogrzewania. Operacja ta już z założenia, była dosyć skomplikowana, aczkolwiek mój tato postanowił ją dodatkowo uatrakcyjnić. Wyprucie wszystkich rur i rurek wiązało się z dużym hałasem i ogromną ilością kurzu, który osiadał na wszelkich powierzchniach poziomych ze szczególnym uwzględnieniem garnków, w których mama usiłowała przygotować świąteczne potrawy. Jako, że mój tatuś boi się tylko i wyłącznie swej małżonki, więc postarał się możliwie zatuszować efekty remontu. Wielką dziurę, wykopaną tuż za drzwiami wejściowymi, elegancko nakrył kolorową makatką. Niestety, przyjechałem do domu na Święta, całkowicie nieświadomy przeprowadzonych rewolucji. Tuż po przekroczeniu progu rodowej posesji, wpierdzieliłem się we wspomniany już dół. Być może skończyłoby się na strachu i drobnych potłuczeniach, gdyby nie fakt, że tata wrzucił do dołku wszystkie zbędne mu narzędzia i odpadki. Kawałek miedzianej rurki wbił mi się w udo, a bliznę po przecinaku dumnie noszę na głowie do dzisiaj. Ale nie ma tego złego... Koperta pod choinką była zdecydowanie grubsza niż zwykle...

by Waldek666

Podobało się? Chcesz czytać jeszcze? Tyle razy daliśmy radę, damy i teraz. Klikając w ten linek ślijcie najlepsze traumy. Do zobaczenia mam nadzieję za tydzień!

A może by tak komuś pożyczyć Szczęśliwego Nowego, co?

Ślij życzenia!      Ślij życzenia!      Ślij życzenia!      Ślij życzenia!

21 oryginalnych e-kartek noworocznych DOSTĘPNYCH BEZ LOGOWANIA


Oglądany: 20341x | Komentarzy: 19 | Okejek: 5 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało