Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Kawałki mięsne 2005 > opowieść Lech - dłuuugie
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
raski - Superbojownik · przed dinozaurami
Od razu zaznaczam że toto nie jest mojego autorstwa.

Opowieść Lecha:

W samo piatkowe poludnie wjechalem do Warszawy na wielkopolskich blachach

Juz na pierwszych swiatlach pomylilem pasy ruchu, ale stojacy na skrzyzowaniu policjant zatrzymal wszystkie samochody i pozwolil na przejazd przez srodek ronda, wreczajac mi uprzednio kolorowy plan miasta.

Rzeczywiscie w Warszawie korki spore. Z Karolina do centrum jechalem cale 7 minut, wlaczajac w to trzykrotna kontrole drogowa. No przyznam sie ze przekroczylem troche dozwolona. Pan aspirant powiedzial jednak, ze atest jego radaru skonczyl sie wczoraj i wobec tego absolutnie nie jest pewny pomiaru. W ramach przeprosin polaczyl sie z komputerem KG Policji i anulowal mi wszystkie niezaplacone mandaty, oraz wreczyl pamiatkowy taryfikator, ladnie oprawiony w cieleca skorke ze zloceniami.

Na drugiej kontroli uprzejmy policjant wymienil mi przepalona zarowke w prawym reflektorze, (nie wiedzialem ze w Wawie drogowka wozi ze soba zapasowe zarowki do wszystkich typow aut), a na trzeciej starszy misiek (komisarz czy inspektor) razem z dwoma straznikami miejskimi wyczyscili mi wszystkie szyby i uzupelnili olej.

200 metrow dalej jakis menel wyskoczyl mi na czerwonym. Tak cos czulem, ze wyskoczy i zaczalem hamowac ledwo dotknal paznokciem asfaltu. Ale sami wiecie, ze nie jest latwo zatrzymac auto ze 130. Menel odbil sie od atrapy i polecial na slup pobliskiego przystanku. Wykrecalem wlasnie numer pogotowia, gdy ten lachudra pozbierawszy sie, przylecial z przeprosinami, wcisnal mi w reke 500 zlotych i wizytowke, a zanim sie spostrzeglem oproznil popielniczki i wytrzepal wszystkie dywaniki.

Krecilem sie troche wokol Centralnego nie mogac zaparkowac, az zauwazylem, ze kierowcy taksowek machaja do mnie rekami i pokazuja wolne miejsce na ich postoju. Kiedy wrocilem z dworca, samochod byl otwarty a na przednim siedzeniu lezal cd blaupunkta i zmieniara na 10 plytek. Jak odjezdzalem, jakis lysy dres zapukal w szybe i powiedzial, ze zainstaluja gratisowo w 15 minut.

Kolo Rotundy gostek w czerwonym nissanie wymusil bezczelnie pierwszenstwo, ale zaraz zjechal do zatoki i zamrugal awaryjkami. Gdy sie zatrzymalem, podarowal mi zlocony breloczek yamahy z autografem wicemistrza europy i przyznal, ze zapomnial sie troche wracajac z Gdanska, ale sam rozumiem, ze bez odrobiny kontrolowanego szalenstwa nie da sie przeleciec z Trojmiasta na Marszalkowska w 40 minut.

Wszystkie miejsca parkingowe na Zlotej byly zajete, jednak widzac moja bezradnosc rudowlosa dziewczyna w ibizie, gderajac sympatycznie podsunela sie ile mogla pod sciane, i wpuscila mnie kolo siebie. Parkomat wydal mi 130 zlotych reszty z 20.

Gdy w ramach promocji kelnerka w McDonaldzie przyniosla mi juz drugiego gratisowego McWarszawiaka, zadzwonil WaPark na komorke (musieli chyba po numerach auta dojsc czy co ?) i powiedzial, ze 3 godziny temu skonczyl mi sie czas postoju, totez zebym niepotrzebnie nie biegal, za 10 minut podstawia mi auto na Swietokrzyska.

Qrde pogubilem sie troche na rondzie Waszyngtona i jakas jadaca za mna srebrna toyota wsciekle mnie obtrabila. Gosc z gustowna biala prega na ciemnych wlosach zreflektowal sie widzac obce numery i przez uchylona szybe zaproponowal podprowadzenie do wylotu. Podziekowalem, ale pilotowaly mnie juz - napotkane wczesniej - dwie szare lancie z niebieskimi kogutami, wisniowy mondeo i autobus pospieszny linii C.

Na jakiejs szerokiej dwupasmowce chlopaki z duzego czarnego terenowca pokazali, ze z lewego kola uchodzi mi powietrze. No ja bym sie tym moim firmowym lewarkiem nakrecil, ale oni mieli taka fajna zabke, ze nawet nie dopilem tej kawy, ktora mnie poczestowali, a kolo juz bylo wymienione.

Jak stanelem na swiatlach, zatrzymal sie obok facet, ktory wydal mi sie znajomy. Odkreciwszy szybe podal mi jakis swistek papieru i powiedzial, ze z przyjemnoscia wypisal mi czek na 16 tysiecy. Troche szkoda, ze nie moglem z nim pogadac dluzej, ale zal mi bylo tych dzieci z praskich podstawowek, ktore marzly na deszczu z kolorowymi choragiewkami pokazujac mi kierunek na Lublin.

Gdy mijalem tablice obwieszczajaca koniec miasta, kierowca stojacego na poboczu szarego Mitshubishi z wielka swietlna tablica, wyswietlil aktualne pozycje wszystkich videoradarow w Europie.

A jak to było naprawdę:

"Lechu P." napisał sielankowa relacje ze swojego pobytu w Warszawie. W to, by przedstawil mu sie wlasnie taki, a nie inny, wizerunek stolicy, zaangazowane byly setki osob i dziesiatki tysiecy dolarow. Mysle ze czas napisac, jak cala akcja o kryptonimie "Lechu P." wygladala od strony kulis.

Byl pozny piatkowy ranek. Rozdzierajacy dzwiek telefonu natretnie wwiercal sie w mozg. Podnioslem rozespany leb z poduszki i rzucilem okiem. Nie ulegalo watpliwosci: dzwonil _czerwony_ telefon. Czym predzej zerwalem z glowy szlafmyce, wyciagnalem z uszu zatyczki, zrecznym ruchem zrzucilem na podloge z nocnego stolika porcelanowy kubeczek z ziolkami i zlapalem za sluchawke.

- No co jest?! - spytalem zyczliwie, albowiem staram sie wyrabiac w swoich podwladnych pozytywne nastawienie do rzeczywistosci, a najlepiej robic to poprzez wlasny, osobisty przyklad.

- Laluga sie sfungala - uslyszalem w odpowiedzi ochryply glos agenta Zero Zero Szesc I Dziewiec Dziesiatych - Gargucle zgrzeply, a na pochyle drzewo i Salomon nie naleje!

Zmartwialem. Przerazliwy mroz przelecial mi po krzyzu, a resztki wlosow stanely deba. Na wszelki wypadek zlapalem ksiazke szyfrow, ale nie mialem wlasciwie watpliwosci. Straszliwe slowa mojego agenta mogly znaczyc tylko jedno: Lechu P. podazal w kierunku Warszawy - na dodatek na wielkopolskich blachach!!

Nie bylo chwili do stracenia. Symulacja komputerowa wykazala niezbicie, ze rogatki naszego miasta Lechu osiagnie dokladnie w samo poludnie. Nie mozna bylo zostawic grupowicza bez opieki. W dzungli naszego miasta Lechu P. nie mial szans przetrwac nawet pieciu minut!!

Jedna reka golilem resztki zarostu, podczas gdy druga wlaczalem kolejno urzadzenia w centrum dowodzenia. Wielka swietlna tablica zaczela sie jarzyc nieziemskim blaskiem. Na niezliczonych monitorach przelatywaly w pospiechu kolumny cyfr, ktore co prawda nie mialy zadnego sensu, ale za to niezle wygladaly. Ogromna drukarka ustawiona w rogu sali wypluwala wstege papieru zadrukowana w nieskonczonosc czerwonym zdaniem NIE JEST DOBRZE.

W roznych punktach miasta zaspani agenci przecierali oczy, lapali kalasznikowy, i zbiegajac po schodach na ulice wysluchiwali przez telefony komorkowe instrukcji.

A Lechu jechal...

Po pietnastu minutach od rozpoczecia alarmu pierwsze helikoptery wzbily sie w powietrze. Cztery czolgi, udajace dla niepoznaki furgonetki piekarza, podazaly w kierunku zachodnich granic Warszawy. Byla to ekipa Krzywego Zenka, ktory otrzymal niezwykle odpowiedzialne zadanie unieszkodliwienia bojowki, zazwyczaj w piatki ostrzeliwujacej na rogatkach Warszawy samochody na wielkopolskich blachach. Juz po chwili jej wozy bojowe plonely wesolo na poboczu. Doszlismy jednak do wniosku, ze widok plonacych wozow bojowych moglby wywolac u Lecha szok poznawczy, totez ekipa maskujaca przyslonila je czym predzej makieta nowoczesnego centrum handlowo-rozrywkowego. Nie bylismy tylko pewni czy bure kleby dymu wydobywajace sie zza makiety nie wzbudza u Lecha pewnej podejrzliwosci - ale jak widac po Jego relacji niczego nie spostrzegl...

Nadeszla godzina zero. Samochod Lecha zblizyl sie do pierwszych swiatel. Oczywiscie, pomylil pasy ruchu. Coz, nie mielismy jak mu powiedziec zeby nie zwracal uwagi na znaki poziome. One sa tylko dla zmylenia przyjezdnych! Na szczescie Mnietek wykazal sie refleksem i w uniformie tramwajarza podbiegl do Lecha udajac policjanta. Wczesniej dal znak innym kierowcom, zeby staneli. Coz, Warszawiacy dosc dobrze znaja Mnietka wiec nikt nie probowal ruszac dopoki Mnietek nie pokierowal Lecha przez srodek ronda i nie wreczyl mu planu. Lechu niczego nie podejrzewal. Zawsze mowilismy Mnietkowi ze powinien grac w teatrze bo ma talent, ale on woli na banki napadac. Dziwny jakis...

Poniewaz widzielismy ze Lechu sie spieszy, postanowilismy oczyscic mu droge do Centrum. Dwa helikoptery z wyrzutnia bomb kasetowych poradzily sobie z zadaniem. Nie zawsze tylko udawalo sie w pore usunac z trasy przejazdu wraki, ale wtedy inscenizowalismy kontrole drogowa, a udajacy policjantow agenci skutecznie odwracali za pomoca drobnych gadzetow uwage Lecha od tego co sie wokol Niego dzialo.

Niestety, jakies 200 metrow dalej spotkalismy sie twarza w twarz z pierwszym powaznym zagrozeniem - proba kradziezy samochodu Lecha popularnym sposobem "na menela na czerwonym swietle". Ludzie Rudego Rycha byli jednak na miejscu, a Lechu, po emocjach zwiazanych z awaryjnym hamowaniem przy 130 km/h, nie spostrzegl latajacych dookola pociskow i padajacych cial. Zeby go bardziej skolowac, Rychu, udajac menela (prawdziwy menel zostal tymczasem zgrabnie spuszczony do studzienki kanalizacyjnej), wreczyl mu 500 falszywych zlotych i dal czyjas wizytowke (Lechu, nie dzwon pod ten numer bo diabli wiedza do kogo sie dodzwonisz). Nie wiem tylko po co trzepal mu dywaniki i oproznial popielniczki - Rychu mowil cos potem o zabezpieczaniu sladow, chyba sie biedakowi z tej emocji w glowie poprzestawialo... Ale troche sie to przydalo, bo gdy Lechu wzruszony patrzyl jak Rychu trzepie dywaniki, jego ludzie zdazyli posciagac ciala z jezdni. Tak wiec Lechu zupelnie nie zorientowal sie ze przed chwila malo nie padl ofiara napadu, pozostajac przy mniemaniu ze byl to zwykly incydent drogowy.

No ale jednak nie udalo sie w pelni oszczedzic Lechowi stresow, postanowilismy wiec wynagrodzic mu jakos te przykra sytuacje. CD Blaupunkta i zmieniarka wydawala nam sie stosownym upominkiem. Chcielismy mu ja nawet od reki zainstalowac, ale Lechu nie przyjal propozycji. BTW Lechu, Frankowi bylo bardzo przykro jak dowiedzial sie ze nazwales go "lysym dresem". Franek bardzo nie lubi chodzic w dresie i zalozyl go tylko na akcje. Normalnie Franek chadza w garniturach od Armaniego.

Staralem sie trzymac caly czas reke na pulsie wydarzen, nie wchodzac jednak Lechowi w oczy. Niestety, jeden z moich agentow pomylil sie i blednie opisal trase jaka poruszal sie nasz obiekt. Myslac ze omija centrum, postanowilem przeleciec kolo Rotundy i zlapac go na nastepnych swiatlach - niestety wlasnie pod Rotunda sie na niego natknalem. Coz, faktycznie zajechalem mu troche droge - ale to dlatego ze nie spodziewalem sie go w tym miejscu, a tubylcy na widok _tego_ czerwonego nissana raczej staraja sie uciekac z drogi. Oczywiscie Lechu mial pelne prawo o tym nie wiedziec, dlatego zatrzymalem sie i przeprosilem. Byc moze faktycznie dla odwrocenia uwagi mowilem cos o przejechaniu w 40 minut z Trojmiasta do Warszawy, no ale to byla oczywista przesada, nawet Geniek nie zszedl nigdy na tej trasie ponizej 53 minut...

Co do incydentu z parkomatem wydajacym 130 zlotych reszty, to Lechu po prostu trafil na nasz system wyplat gotowkowych dla czlonkow naszej, hmmm, organizacji. Musiales, Lechu, przypadkowo nacisnac sekwencje klawiszy uaktywniajacych wyplate. Trzeba bedzie uszczelnic system!

Poniewaz Lechu sporo chodzil piechota, co jakis czas przestawialismy mu samochod tak zeby zawsze mial do niego blisko, i informowalismy o kolejnej lokalizacji podszywajac sie pod pracownikow WaParku.

Powoli nadchodzil kres wizyty Lecha w naszym pieknym miescie. Zeby miec absolutna pewnosc ze nic sie nie przydazy, do rogatek pilotowalismy go silna ekipa. Chyba cos zauwazyl. BTW autobus pospieszny linii C nie byl nasz i obecnie wyjasniamy te podejrzana sprawe. Duzo do myslenia daje fakt ze linii C nie ma w naszym miescie.

Tuz przed granica miasta Lechu zlapal gume. Chlopaki szybko mu pomogli. Lechu pewnie sie nie zorientowal ze kolo wymienial mu sam Chudy Staszek!!

Gdy Lechu stanal na swiatlach, podjechalem do niego i przez okno wreczylem czek na 16 tysiecy jako skromna pamiatke z naszego pieknego miasta. Lechu chyba mnie poznal bo jakos tak natarczywie mi sie przygladal. Zeby uniknac dekonspiracji, skinalem reka na Felka, ktory na moj znak wypuscil na droge setki kolorowo ubranych dzieci. Kazde z nich trzymalo w rekach proporczyk IV ligowego klubu pilkarskiego Leszcz Otwock - akurat takie mielimy pod reka - ktorym machalo Lechowi na pozegnanie. Wzruszenie Lecha bylo tak duze, ze nie zauwazyl iz stojace na poboczu szare Mitsubishi nie wyswietlalo, jak sadzil, pozycji wideoradarow, a lokalizacje agencji towarzyskich.

Dopiero gdy Lechu zniknal na horyzoncie, poczulismy w jakim napieciu zylismy przez ostatnie kilka godzin. Wracalismy do miasta w poczuciu dobrze spelnionego obowiazku.

--
Dont drink and drive, take drugs and fly!!! :-)

Christtos
faktycznie dłuuugie
ale w sumie warte przeczytanie

--
Coś się ruszyło. Reszta zależy ode mnie.

tupti
tupti - Superbojownik · przed dinozaurami

--
Kto pije i pali ten nie ma robali..

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Spoko :]

--
Can you feel it? Arkadian.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
express - Superbojownik · przed dinozaurami
i jakie stare

bbirdy
dziś przebrnąłem dopiero - warto było

autobus linii C

--
Zachowaj mnie Panie od zgubnego nawyku mniemania,
że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Plewa Osmose ceramiczne systemy kominowe Św. Tomasz z Akwinu

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ketman - Superbojownik · przed dinozaurami
Taaaaak tylko ja bym zmieni Lechu P. na Lechu K. i nie jechaby z Poznania tylko z Gdanska, moze z konwencji wyborczej i by bylo politycznie

--
Ketman pochodzi z arabskiego nie angielskiego
Forum > Kawałki mięsne 2005 > opowieść Lech - dłuuugie
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj