Duch Boży unosi się ponad bezmiarem wód. Delektuje się miłą chwilą. Właśnie zalał całą Ziemię i urządził sobie małe wakacje nad wodą . Mija zaledwie czterdziesty dzień urlopu i woda zakryła już to co miała zakryć. Słoneczko świeci, chmurki odbijają się w wodzie. Cisza, spokój… cisza… Cisza?
-Na Mą odwieczną brodę! – wykrzykuje Bóg przerażony – Moje biedne hałaśliwe stworzenia! Zapomniałem o nich robiąc potop! A tyle myślałem nad stworzeniem człowieka! Tyle roboty..!
Nagle Jego boski wzrok pada na ledwo widoczną z tej wysokości, drewnianą arkę, kołyszącą się spokojnie na tafli wielkiego oceanu.
-Ach – uspokaja się natychmiast Pan – zapomniałem, że zrobiłem kopię zapasową.
-Na Mą odwieczną brodę! – wykrzykuje Bóg przerażony – Moje biedne hałaśliwe stworzenia! Zapomniałem o nich robiąc potop! A tyle myślałem nad stworzeniem człowieka! Tyle roboty..!
Nagle Jego boski wzrok pada na ledwo widoczną z tej wysokości, drewnianą arkę, kołyszącą się spokojnie na tafli wielkiego oceanu.
-Ach – uspokaja się natychmiast Pan – zapomniałem, że zrobiłem kopię zapasową.
--