Cytuję skądśtam: "Mężczyźni w większości nie cierpią na żadną związkofobię, natomiast często stosują strategię przetrwania, którą nazywam: kryzysowa narzeczona. Zanim na horyzoncie męskiego wzroku pojawi sie ONA, panowie zazwyczaj nie czekają na nią w samotności, ale wiążą się przejściowo z kimś, kto umili im czas oczekiwania na kobietę ich życia. Ten ktoś, to właśnie taka kryzysowa narzeczona. Taka partnerka wzbudza naturalnie ich sympatię, lubią z nią pogadać i spędzić trochę wolnego czasu, nie wyłączając oczywiście namiętnego seksu. Kobiety często interpretują to jako rozwijające się uczucie. Niestety jest to na ogół tylko jednostronne, kobiece uczucie. Mężczyźni tak naprawdę nie kochają kryzysowych narzeczonych i związki z nimi kończa się albo w momencie pojawienia się na męskim horyzoncie JEJ, albo w momencie gdy kryzysowa narzeczona za bardzo się zaangażuje."
Panowie. Znacie to? Czy ktoś mi powie z ręką na sercu, ile w tym prawdy?
Panowie. Znacie to? Czy ktoś mi powie z ręką na sercu, ile w tym prawdy?
--
Wars not make one great - Master Yoda