< > wszystkie blogi

Kawał lasa.

19 marca 2010
Krótka fotorelacja (bo się ciemno robiło i wycieczka krótka) z przechadzki po lesie.
Jak już kiedyś pisałem, las lubię. Lubię go zwiedzać i odwiedzać. Tym razem wybrałem się doń u schyłku zimy i z aparatem. Pora była już późna, do zachodu słońca czasu niewiele, toteż i wyprawa i relacja z niej - krótka. W niektórych miejscach śnieg już zanikał: Jednak większość pól i lasów jeszcze pokrywa gruba warstwa śniegu: Śnieg na szczęście dobrze był zmarznięty, więc nogi nie zapadały się głęboko. Przez zarastające popegeerowskie ugory młodniki nie tylko ja do lasu chadzam: Chociaż śladów zwierza dużo było, nie liczyłem, by udało mi się jakiegoś upolować. Ciężkie buty na zmrożonym śniegu zbytnio hałasują. Wlazłem wreszcie zwierzęcą ścieżką w prawdziwy las, ten kawałek nazywany bywa przez miejscowych "bagnami": Dawniej wydobywano tu torf, i "wyrobiska" są stale wypełnione wodą. Wśród brzóz znajdują się sadzawki. Wypełnia je pół metra do metra wody i nieznana ilość mułu, nasiąkniętego torfu i gnijących od wielu lat liści. Miejsca, w których nie ma drzew są to właśnie te sadzawki. Zresztą latem cały ten obszar jest podmokły i chodzi się po miękkim dywanie z mchu rosnącego na torfie. Dobrze znam ten las i zdarzało mi się tam chodzić nawet w nocy. Ale jeden nieprzemyślany krok w bok i można zrobić chlup. Dlatego wolę trzymać się ścieżek wyżej położonych. Opuszczam bagna i kieruję się w głąb lasu. W lesie wiele się zmieniło przez lata, w których go odwiedzałem. Pojawiły się nowe drogi, lub utwardzono nieco i poprawiono stare: Gmina zainwestowała "wielkie pieniądze" w stworzenie "infrastruktury" turystyki letniej jak i zimowej. (wyznaczono szlaki rowerowe i narciarskie) Moim ulubionym celem wypraw w dzieciństwie i młodości były wąwozy wyrzeźbione w piasku i glinie morenowych wzgórz przez liczne strumienie. Śnieg, lód oraz niski poziom wody w tych strumykach znacząco ułatwia łażenie po nich i ich dolinach. Gdy wiosna przyjdzie w pełni, w niektórych miejscach strumyki będą miały po metr głębokości. Mam nadzieję zrobić też wiosenną fotorelacje, powinna być bardziej zielona :) Wreszcie, gdy już straciłem nadzieję na jakikolwiek łup, udało się na pocieszenie upolować jednego zwierza. Niestety, gdy go spostrzegłem, on już zdążył się zorientować, że coś się zbliża: Na koniec wlazłem na ambonę. Liczyłem na dodatkowy łup, ale zaczęło robić się ciemno, zimno, więc nie wysiedziałem tam długo. I choć nie była to najbardziej udana z moich poleśnych wycieczek, to i tak pozwoliła mi się zrelaksować i odstresować. Odetchnąć powietrzem, nie zawsze świeżym (na bagnach śmierdzi gnijącymi liśćmi, nawet zimą) ale zawsze innym, niż to używane na co dzień.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi