Dzisiejszą podróż w czasie i przestrzeni rozpoczynamy w Kanadzie, gdzie w 1949 roku doszło do bardzo podejrzanego wypadku samolotu, który pochłonął aż 23 istnienia ludzkie. Po drodze zajrzymy m.in. do Indochin Francuskich i do restauracji Windows of the World, by wycieczkę skończyć wśród Polaków w... Teheranie.
Kupiłeś sobie nowe auto? Dej hajs! Jedziesz na tygodniowy urlop w
góry? Piniondzem rzygaj! Masz w domu telewizor? Dublony, dublony w
zębach zaraz mje tu przynieś! Nie istnieje bardziej żebraczy twór
niż włodarze państwa, którzy czasem wspinają się na szczyty
kreatywności, aby zmusić obywateli do płacenia kolejnej daniny. A
trzeba przyznać, że niektóre podatki brzmią
niczym wymysł dobrego kabareciarza. I pewnie wszyscy byśmy się z
tego do rozpuku śmiali, gdyby nie to, że ostatecznie jednak te
absurdalne pomysły wprowadzane są w życie. Ku zgrozie naszych (i
tak już szczuplutkich) portfeli.
#1. Podatek od powietrza
Tzw. „podatek
klimatyczny”, który wprowadzony został w 1991 roku, zakłada
pobieranie ustalonej przepisami kwoty od każdego turysty, który
zdecyduje się na urlop w miejscu o szczególnych warunkach
krajobrazowych lub uzdrowiskowych. Czyli w praktyce jadąc na
geriatryczny podryw do Ciechocinka, w cenę pobytu w sanatorium
wliczoną masz daninę dla państwa za sam fakt tego, że wybrałeś
tamtejszy Dom Zdrojowy, a nie hotel np. w Męcikale.
Wszakże czyste
powietrze jest przywilejem, a nie prawem
i jeśli chcesz
przewentylować się czymś, co nie zawiera w sobie fragmentów tapczanu twojego sąsiada, to płacić musisz. Nawet jak jedziesz do Zakopanego – jednego z najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie.
Mało osób
zdaje sobie sprawę, że w tym przereklamowanym bardziej niż Dacia
Duster miejscu często odnotowuje się obecność pyłu PM10 na poziomie
przekraczającym 400 µg. To doprawdy niewiele mniej niż w New Delhi
– mieście uchodzącym za najbardziej zasyfioną lokalizację na
świecie! W Zakopanem może i nabawisz się raka płuc, ale
przynajmniej zrobisz sobie zdjęcie z misiem, zjesz oscypek od typa z ciupaską i
zdechniesz ukontentowany! Odchodząc, pamiętaj, że to tu właśnie górale śpiewali
Janowi Pawłowi II:
„Witojcie Ojce Swinty, witojcie ostomiły, pod
Giewontu turniami!”.
#2. Podatek od
kanału na YouTube
Ja to bym
najchętniej opodatkował kanał Kawiaka Jonesa, bo od tego dobrobytu
w dupie mu się przewróciło! Uwierzycie, że ten typ śpi na kopcu
ze złotych monet i co rano na śniadanie wpier#ala trufle piemonckie? Na
szczęście państwo już się wzięło za tych wszystkich opasłych obiboków,
co to nic nie robią poza gadaniem do kamery i robieniem głupich
min! Otóż nie tak dawno ktoś tam na górze zorientował się, że
taki youtuber to w zasadzie
„podmiot dostarczający audiowizualne
usługi medialne”
, a więc należałoby zgłosić prowadzenie
takiej działalności do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. A co
za tym idzie – ktoś taki powinien również odprowadzać 1,5% swego dochodu
na rzecz państwa.
Żebyście jednak nie myśleli, że ta wyżebrana
danina idzie na zakup jedwabnych kołderek dla urzędników, to
pragniemy was poinformować, że kasa ta przeznaczona jest na rozwój
Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Nie narzekajmy więc – dzięki
wsparciu tej instytucji powstają takie międzynarodowe dzieła jak
chociażby ten ostatnio popularny pół-pornos o sycylijskim gangsterze
sadystycznie bałamucącym polską wywłokę. Dobre, ambitne kino z głębią, polecam...
#3. Podatek od
deszczu
Politycy wyciągnęli
wnioski z tego, co dzieje się za oknem i postanowili działać. Co jak co, ale deszczu u nas dostatek, więc trzeba było wymyślić
jakiś mądry sposób na wyciągnięcie i z niego paru groszy.
Oczywiście pod przykrywką walki o nasze wspólne dobro. Ideą,
którą pomysłodawcy tej daniny się zasłaniają, jest dbanie o
zdolność gruntu do pochłaniania wód opadowych. Jeśli więc
powierzchnia na twojej działce nie sprzyja retencji, oznacza to, że
przykładasz swe ręce do globalnej suszy i musisz za to, ch#ju, zapłacić.
Opłata ta naliczana jest z uwzględnieniem powierzchni dachów
budynków, tarasów, chodników i np. utwardzonych podjazdów do
garażu. Pamiętajmy jednak, że większość polskich miast, również
dzięki geniuszowi tych samych polityków, którzy wymyślają takie kurioza, szczelnie zalanych jest
betonem. Na szczęście hajs wyciągany od właścicieli nieruchomości z całą
pewnością zbawi świat od nieuchronnej zagłady…
#4. Podatek od drzew
Zrywajmy beton,
sadźmy drzewa! Ech, nie tak prędko! Okazuje się, że również i
od faktu posiadania lasu trzeba będzie państwu rzucić mieszek pełen monet. Tzw.
„podatek leśny” to opłata naliczana od posiadanych przez nas
terenów klasyfikowanych jako grunty leśne.
Jaka logika za tym
stoi?
Może chodzi o to, że lasy w okresie niebezpiecznych epidemii
są szalenie groźne i trzeba jakoś ludziom obrzydzić te miejsca?
#5. Podatek od psa
Prawie połowa
polskich rodzin żyje pod jednym dachem z jakimś
stworzeniem bożym. W 83% przypadków towarzyszem człowieka jest pies. A co gdyby tak kazać wszystkich psiarzy
opodatkować? – wydumał sobie właściciel kota, który kundlami
gardzi bardziej niż ABBĄ każdy człowiek o zdrowym guście
muzycznym... Jak pomyślał, tak uczynił –
od 32 lat już Polacy
zmuszeni są do składania danin za przywilej posiadania psa.
Obecnie
w większości gmin każdy właściciel tego zwierzaka musi wypluć
co roku 151 zł. To taka pamiątka od… Prusaków! To właśnie w
Prusach w 1881 roku ktoś wpadł na pomysł wprowadzenia tej opłaty.
Wtedy jednak był to swoisty „podatek od luksusu”, bo przecież
nikt normalny nie trzymałby pod swoim dachem zwierzęcia dla
czystej tylko przyjemności!
Paradoksem jest tu
to, że chociaż opłaty za posiadanie psa z roku na rok rosną, to
jednocześnie obserwujemy wyraźne cięcia w budżecie przeznaczonym
na pomoc zwierzętom.
#6. Podatek od
posiadania telewizora
Zgodnie z ustawą z
1992 roku każdy posiadacz telewizora i/lub radia musi płacić
państwu za „realizację misji publicznej”. Jakiej jakości jest
to misja i jaki ona ma cel przekonać się można, zapoznając się z
treściami prezentowanymi na łamach TVP. A co jeśli nie oglądasz
telewizji, bo uważasz ją za rzadkie gówno przerywane gęstymi
blokami reklamowymi, a odbiornik traktujesz jako większy monitor do
urządzania sobie seansów z PornHubem?
Nikogo to nie obchodzi –
liczy się to, że pod twoim dachem znajduje się urządzenie, które
teoretycznie może posłużyć ci do oglądania reklam środków na
obfite upławy i zaparcia. Załóżmy jednak, że pozbędziesz się
swojego telewizora i zainwestujesz w projektor.
Pamiętaj, że jest
jeszcze radio.
Nie masz takowego w domu? Pozwól, że sprawdzimy twój
samochód… Możesz sobie mówić co chcesz – nikt nie uwierzy, że
odbiornik ten przydaje ci się do słuchania muzyki ze Spotify. Na
bank, gdy nikogo nie ma w pobliżu, po kryjomu odpalasz sobie „Z
archiwum kabaretowego Polskiego Radia” i śmiejesz się do łez. A
śmiech kosztuje, więc płać! Ciekaw jestem, czy opłatę tę muszą
też uiszczać właściciele wzmacniaczy gitarowych. Do dziś
pamiętam, jak kolega regularnie odbierał na swoim „Radio Maryja”. I to
za każdym razem, kiedy po pijaku chciał się przed równie nietrzeźwymi lafiryndami popisywać graniem
śmierć-metalu.
#7. Podatek od
podatku
Kiedy już prawie
wszystko zostało opodatkowane, ktoś wpadł na pomysł, że
najwyższy czas zabrać się za tych, którzy podatki płacą –
skoro to robią, to znaczy, że mają pieniądze. A to doprawdy wielka niegodziwość! Mamy zatem benzynę, papierosy
i alkohol, na które to dobra nałożona jest akcyza, którą
teoretycznie powinien zapłacić producent, ale
w praktyce obarcza
się tym ostatecznego nabywcę.
Biorąc pod uwagę, że kupując te
towary, musimy zapłacić jeszcze podatek VAT od całej, powiększonej
o akcyzę, wartości tych produktów, to mamy sytuację, w której
uiszczamy podatek od podatku i tym samym – koniec końców, przez
to idiotyczne rozwiązanie, do każdego litra paliwa dokładamy
kilkadziesiąt groszy więcej.
No ale przecież nas stać...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą