* * * *
Wika, 35 l.: „Nasza śmieszna przygoda miała miejsce w domu rodziców męża. Zostaliśmy sami i się zaczęło. Wpadliśmy do pokoju, i mąż, w porywie pocałunków, chciał skoczyć na łóżko, nie wypuszczając mnie z objęć. Skoczył i... nie trafił. Upadliśmy na podłogę, a ja uderzyłam się w głowę... Było i boleśnie i zabawnie... Pośmialiśmy się z 5 minut i zdecydowaliśmy kontynuować. Wgramoliliśmy się na łózko, zaczęliśmy „koziołkować”... Jeden obrót za dużo i znów wylądowaliśmy na podłodze. W tym momencie otwierają się drzwi do pokoju, wchodzi siostra męża z córką... Wstyd jak cholera! Nasza pierwsza reakcja – nura pod narzutę. A maleńka córka: „Wstawajcie! Pobawimy się!” Jego siostra widziała, że leżę naga, więc szybko zabrała małą. My szybko się ubraliśmy pod tą narzutą, włączyliśmy telewizor i już cały wieczór nie wychodziliśmy z pokoju”.
* * * *
Tatiana, 28 l.: „Wydarzyło się to 10 lat temu. Byłam wtedy z moich chłopakiem na daczy – wesoła ekipa, listopad, grill i tak dalej. Wieczorem, oboje wcięci postanowiliśmy z chłopakiem iść na drugie piętro i się pokochać. W ciągu godziny miała miejsce nasŧępująca sytuacja: najpierw ci z dołu śmiali się z nas i krzyczeli, żebyśmy nie robili sobie jaj i nie walili kijem od szczotki. Potem, w najbardziej odpowiednim momencie otworzył się luk i do pomieszczenia wpakowało się dwóch kolegów z szachownicą i prośbą by rozsądzić ich spór w partyjce, po 5 minutach przyszedł jeszcze jeden kolega z krzykiem, że trzeba ściągnąć jakiś samochód z urwiska. Mój nigdy nie odmawiający chłopak poszedł, ale ciągle byliśmy jeszcze nieźle nawaleni... Po 20 minutach wrócił i zaczęliśmy namiętnie kontynuować, kiedy łóżko pod nami rozleciało się na kawałki. Ale to jeszcze nie wszystko: kiedy w końcu skończyliśmy i zadowoleni chcieliśmy iść spać, mnie pogoniło do toalety. Wyszłam na ulicę tylko w kurtce i... drzwi wejściowe się zamknęły. Kompania zdążyła się uspokoić, a ja przez 10 minut biegałam dookoła domu krzycząc, żeby mnie wpuścili. Tak w ogóle, to w tę szaloną noc był poczęty mój syn :)
* * * *
Karina, 19 l.: Pojechaliśmy do koleżanki na daczę, a tam babcia, dziadek, mama i cała rodzina w komplecie. Leżymy sobie w ogrodzie, gdzie jest głównie trawa, w końcu ogrodu stoi bania (rosyjska odmiana sauny – przyp. tłum.) A więc leżymy, opalamy się, siostra poszła opłukać się w bani, a jej chłopak poszedł za nią. Na początku słychać było tylko odgłos wody, potem charakterystyczne klaśnięcia, przy czym nieźle słychać - byliśmy gdzieś pośrodku działki i wszystko dokładnie słyszeliśmy. Następnie dzikie pojękiwania, wszystko tak jak trzeba. Siostra wychodzi i mówi: „Ech, dziewczyny, jak tam fajnie, wszystkim polecam”. Kurtyna. Popłakaliśmy się.
* * * *
Lena, 22 l.: „Kilka dni temu rozśmieszyłam męża. Rozkładamy łózko, żartujemy, flirtujemy. Wzięłam do ręki podpinkę, a on ładuje do niej prześcieradło. I wtedy wypaliłam: „Wsadź koniec tutaj, odkryłam dziurkę”. Mąż zamarł jak postać w kreskówkach i po chwili powiedział: „Taa, Freud się w grobie przewraca”.
* * * *
Lisa, 35 l.: „Jakoś wieczorem mój chłopak zaproponował szampan do kolacji. Oczywiście się zgodziłam. Po pewnym czasie poczuliśmy, że iskry szampana już rozpaliły naszą krew i poszliśmy do sypialni. Rzucił się na mnie jak zwierzę i od razu zaczął robić mi dobrze ustami. Do dziś nie wiem, co mnie podkusiło: otwieram oczy, podnoszę głowę a tam taki obrazek: mój macho leży między moimi nogami z głową wetkniętą „tam”, trzyma mnie za łydki, a jego nogi (pewnie obserwowaliście kiedyś jak dzieci w parku tarzają się w trawie) zadarte do góry, latają w tę i we w tę. Wszystko skończyło się moim gwałtownym śmiechem."
* * * *
Andżela, 23 l.: „Pamiętam jak ze swoim pierwszym chcieliśmy spróbować zrobić to w samochodzie. Wzięliśmy od jego matki kluczyki, rozebraliśmy się, to tamto... i zapomnieliśmy zamknąć okno. Przedstawcie sobie taki obrazek – moja noga wystaje z samochodu, na niej niczym flaga powiewają majtki, a obok okna stoi jego matka i z niemym zdziwieniem się temu wszystkiemu przygląda... Po chwili otwiera usta i pada genialny tekst: „Denis, kolacja jest na kuchence, jak skończysz, to zagrzej i zjedzcie z Andżelą”. Po czym odwróciła się i poszła... Nigdy w życiu się tak nie śmiałam jak wtedy, ale wstydzę się przed nią do dziś.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą