Jeżeli chcesz krytykować to rób to jak należy... Redakcję JM ciekawi czy nożyce się odezwą? Anonimowe rzecz jasna... ;)
1. Krytykujemy wszystko oprócz siebie
2. Osobę krytykowaną krytykujemy wówczas kiedy nie ma jej w pobliżu
3. Poniżamy w oczach słuchaczy
4. Kiedy osoba krytykowana dowie się, że ją krytykowaliśmy,
zaprzeczamy i winę zwalamy na jej przyjaciół
5. Osobie krytykowanej tłumaczymy, że robiliśmy to dla jej dobra
Słuchajcie, jesteśmy na super balandze u mojego kumpla. Facet mieszka w
willi. Balanga na całego, a tu jedna panienka przychodzi z rottweilerem, który nie lubi towarzystwa po alkoholu, jak to zresztą zwykle wszystkie pieski w ogólności, a rottweilery w szczególności. Ktoś proponuje przerzucić rottweilera przez siatkę na posesję sąsiada, który wyjechał, co by nie bruździł (rottweiler, nie sąsiad, ma się rozumieć).
Na to mój kumpel:
- Niech was ręka boska broni! Tam mieszka taki jamnik, oczko w głowie
mojego sąsiada. Jak się by Maksiowi co stało, to by mnie Józek chyba
zaj...?!
Dobra. Towarzystwo bawi się dalej, ale jak koło północy rottweiler
naprawdę lekko dziabie jednego z nas, to nie wyrabiamy i po cichutku
przerzucamy bydlę przez płot do sąsiada.
Rano gdy wszyscy jeszcze śpią, mój kumpel - gospodarz balangi otwiera na
full kacu bramę, co by po piwko skoczyć i co widzi ? Pękający z dumy
rottweiler z uwalanym ziemią bardzo martwym jamnikiem w pysku.
- O ku...a, o ku...a, Józek mnie zaj...e, jak ja mu się wytłumaczę?!!! - wpada w panikę (kumpel, nie martwy jamnik, ma się rozumieć).
Spoko, towarzystwo wprawdzie skacowane, ale pełne poczucia winy i chęci uchronienia swego gospodarza przed morderczymi zapędami Józka, fanatyka jamników. Inkryminowany jamnik denat ląduje w wannie, gdzie za pomocą szamponu, cocolino, suszarki i szczotki do włosów gospodarza przywrócona zostaje mu dawna forma i świetności. Póki jeszcze się nie rozwidniło na dobre, corpus delicti ląduje na ganku sąsiada na swym stałym ulubionym miejscu w koszu. Jeszcze tylko łapka na łapkę, pyszczek na łapki i jest git.
Towarzystwo się rozjeżdża...
Koło południa wraca sąsiad. Mój kumpel jakby nigdy nic. Cisza. Cisza.
Cisza. Po jakichś dziesięciu minutach przychodzi sąsiad. Blady jakiś
taki i bardzo niewyraźny.
- Eee, słuchaj, tego... nie widziałeś czasem, łaził kto może u mnie
wczoraj po posesji co?
- Wykluczone, Józek.
- Na pewno???
- Na sto procent ! Wiesz, było u mnie parę osób, prawie całą noc robiliśmy grilla w ogrodzie, niemożliwe, żebyśmy nie zauważyli, jakby
kto się do ciebie włamać chciał, albo co. A co? Zginęło ci coś, czy
jak? - rżnie głupa mój kumpel.
- Eee nie, tylko wiesz, dwa dni temu pochowałem Maksia tam, pod różami,
a teraz... No choć i sam, kur...a zobacz.... Albo wiesz, idź lepiej sam,
a ja tu chwilę posiedzę u ciebie, ok?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą